«Darahaja siastra, ja pišu tabie list
Kab skazać tabie, što ŭsio narmalna ŭ nas
Tolki doždž palivaje nie dzień i nie dva, i nie tydzień
Ale heta zvykła…»
Kasia Kamockaja, hurt «Novaje nieba», pieśnia «List da siastry»

Mabyć, pačućcio niedaskazanaści mulaje ŭsim, čyje blizkija byli vychaplenyja z žyćcia hetak raptoŭna i hvałtoŭna. Niedaskazanaści i viny – za toje, što stolki niedaskazana.

Ja pišu tabie ŭpieršyniu za 10 hadoŭ, uśviedamlajučy, što takija rečy robiacca tolki adzin raz.

U tym kastryčniku 2004-ha śledčy spytaŭ, kali my apošni raz z taboj bačylisia. I ja ŭzhadała, što heta było kala šaści miesiacaŭ tamu.

My redka sustrakalisia i redka hutaryli pa telefonie. Biezumoŭna, siabry viedali pra ciabie značna bolš za stryječnuju siastru i mahli b napisać kudy lepš – z ulikam taho, ź jakimi zorkami žurnalistyki ty siabravała. Ale, zrešty, heta moj list i maje ŭspaminy…

…Pamiataju, kali mnie było hadoŭ 10, ja ŭ ciabie ŭ haściach pad šumok naviała ŭ tvajoj šafie z papierami paradak, a paśla stroha paŭščuvała za verchał. Heta ciabie čamuści vielmi rasčuliła…

Mahčyma, z-za roźnicy va ŭzroście ŭ 14 hadoŭ ja zaŭsiody adčuvała peŭny barjer u našych dačynieńniach. Tak, mienavita ja… Dahetul nie razumieju, navošta tabie było nasicca sa mnoju, savieckaj pijanierkaj, jakaja ahałomšana łypała vačyma, nazirajučy viravańnie bahiemnaha žyćcia ŭ «televizijnym» barčyku na Makajonka, 9? Navošta było zaprašać na svaje dni narodzinaŭ, dzie ja zaŭsiody pačuvałasia nijakavata siarod vostrych na jazyk žurnaluh, adčuvajučy poŭnuju niazdatnaść paŭdzielničać u razmovach ci choć trapna pažartavać?

Zrešty, ci nie hety «kompleks kompleksaŭ» u vyniku pryvioŭ mianie ŭ tuju samuju prafiesiju?:)

Siońnia mnie zdajecca, što tabie nie chapała małodšaj siastry ci brata. Pa sabie viedaju, jak pryjemna pakazvać małodšamu bratu «darosłaje žyćcio», u jakim ty ŭžo nibyta strašna kruty i daśviedčany…

…Ale čamu my nikoli nie razmaŭlali pra muzyku? Pra tvaich i maich Pink Floyd, Led Zeppelin, Leonard Kohen?

Dy i siarod biełaruskich muzykaŭ, jak vyśvietliłasia, u nas była proćma ahulnych znajomych. Čamu my nie źjeździli razam na «Basovišča», pra jakoje ty pisała dla «Salidarnaści»? Čamu nie byli razam na kancertach Kulinkoviča, ź jakim u ciabie vyjšła takoje filihrannaje intervju?

Ty časam pytałasia ŭ mianie: «Nu što, čytała moj artykuł…?» A ja, vynyrnuŭšy z pracoŭnaha «myła», zvyčajna adbrechvałasia – maŭlaŭ, jašče nie paśpieła, ale zaŭtra – abaviazkova…

Ciońnia, kali mnie ŭžo amal stolki ž, kolki tabie, ja hartaju knihu tvaich artykułaŭ i adčuvaju kožnaje słova.

Nibyta my hutarym, a časam navat razam śmiajemsia. «Viečierom ja miečtatielno skazała synu: – Siehodnia ja letała nad horodom! – Na mietle? – sprosił nahłyj podrostok…»

A potym ja płaču.

…Darečy, čym ty padkormlivała svaju ałakaziju? Adzin kvoły parastak nijak nie choča vypuskać novych listoŭ. Ty kazała, što z chatnimi kvietkami «razmaŭlaješ», tamu jany ŭ ciabie tak bujajuć… Bujali.

I, słuchaj, ty sapraŭdy nie suprać, što ciocia Dzina pakrysie addaje mnie ŭsie tvaje zavušnicy i kułony? Kaža – «chaču, kab jany byli ŭ ciabie». Voś niadaŭna da mianie pierajšoŭ kamplekt z čarnionaha srebra, jaki ty pryviezła ź Iraku… Jany zaŭsiody mnie padabalisia, i mnie ŭ ich kamfortna. Prosta na ŭsialaki vypadak pytajusia.

Ty mnie amal nikoli nie śnišsia. Za 10 hadoŭ – mo, dva razy. Sny byli niajarkimi i pakidali paśla siabie adčuvańnie lohkaha smutku: ty była ŭ ich maŭklivaj i sumnaj. Nijakich «sihnałaŭ» ci chacia b namiokaŭ na toje, chto stajaŭ u tuju ranicu 20 kastryčnika za tvaimi dźviaryma.

Zrešty, ja nie vieru ŭ pasłańni z taho śvietu – mabyć, tamu i nie atrymlivaju ich.

Zatoje ja čamuści ŭpeŭnienaja – ty viedaješ, jak spravy tut, u nas. I navat u tych, pra kaho my sami ničoha nie viedajem.

Ty viedaješ, što tvaje mama i ajčym žyvyja. A ŭletku, pakul dačny siezon, kvietki-sad-harod, dyk navat i ščaślivyja byvajuć.

Praŭda, z nabližeńniem vosieni žyćcio štohod pieratvarajecca ŭ tužlivaje čakańnie «daty»: kali niepaźbiežna pačnuć telefanavać žurnalisty i pa dziesiatym razie, choć i nienaŭmysna, vyvaročvać dušu.

Mnie i samoj davodzicca bałansavać na hetaj miažy pamiž «siamiejnaj trahiedyjaj» i «hučnaj spravaj» nacyjanalnaha maštabu. Nie nahadvać – nielha, nahadvać – značyć rabić baluča sabie i blizkim.

«Ja zaŭsiody bajałasia, što ŭ Niki znojduć niejkuju kiepskuju chvarobu, - pryznałasia mnie niejak ciocia Dzina. – Ale kab tak…»

Chto z baćkoŭ kali dapuskaŭ dumku, što jaho dzieci syduć z žyćcia raniej za ich? Chto dapuskaŭ, što paśla hetaha možna vyžyć?

Majo pracoŭnaje miesca – amal nasuprać tvajho partreta. Viedaju, tabie zusim nie spadabałasia b, što tvajo fota visić na ścianie ŭ hramadskim miescy. Ale ž jano tam musić być, jak i partret Dzimy Zavadskaha. «Kali ja ŭpieršyniu jaho ŭbačyła, padumała: jaki pryhožy chłopčyk!», – skazała ty mnie niejak, kali Dzimy ŭžo nie stała. Ciapier vašyja partrety pobač. Pra ich pytajucca ludzi, jakija zachodziać da nas u ofis. Ci źmienić heta što-niebudź kali-niebudź? Nieviadoma. Ale kali ich tam nie budzie, dakładna ničoha nie źmienicca. Nikoli.

Ja časta dumaju – kali b niechta zahadzia pradkazaŭ napierad, što staniecca z našymi znajomymi ci svajakami, dyk albo nie pavieryŭ by, albo nie zachacieŭ by žyć dalej. A voś tak, pacichu-pakrysie, niejak žyviecca…

«Ale vybrała nas bałota…»

20-ha my znoŭ pajedziem na mohiłki ŭ Kałodziščy. I znoŭ budziem stajać nad tvaim kryžom i nie viedać, što kazać akramia taho, što «spraviadlivaść kali-niebudź nadydzie».

Śledstva pa-raniejšamu prypyniena, i «vybić iskru» z hetaj spravy, kab žurnalistam było prynamsi pra što pisać, nie ŭjaŭlajecca mahčymym. Mabyć, na toje i raźličana.

Za što ž trymacca? Ja ciapier navat nie pra žurnalistyku, a pra žyćcio. Dumaju, adkaz – u tvaich ža artykułach. Lubić ludziej. Prynamsi, staracca. Tak?

Moža, heta ŭsio heta zvyčajnaje słabackaje rumzańnie, i my hetak ža pa paŭhady nie bačylisia b, hetak ža redka hutaryli b pa telefonie, kali b ty była žyvaja?

A moža, naadvarot – pastareŭšy, pačali b łavić kajf ad supolnych pasiadziełak za smačnaj kavaj, abmierkavańnia ahulnych znajomych, pieramyvańnia kaściej našym niaviestkam, abmienu receptami?

Voś čaho nas pazbavili ŭ toj dzień – vybaru.

…Nie raźvitvajusia z taboj, bo my ŭsio roŭna kali-niebudź ubačymsia. Pisać bolš nie budu, bo takija rečy robiacca tolki adzin raz. Ale mnie i praŭda palahčeła. Dziakuj tabie.

Клас
Панылы сорам
Ха-ха
Ого
Сумна
Абуральна

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?