Nienavidžu, nienavidžu, nienavidžu. Nienavidžu ranicy, nienavidžu paniadziełki, nienavidžu ranišnija paniadziełki i paniadziełkavyja ranicy. I jak ža chałodna ŭ pakoi, što niemahčyma prymusić siabie vyleźci z-pad koŭdry. Treba niejak prasunuć zakonaprajekt, pa jakim uzimku dazvalałasia b pracavać z domu, dyj toje paŭdnia. Choć batarei hrejuć napaŭsiły, tamu i doma nijakaha zadavalnieńnia nie atrymlivaješ. Tolki son mnie dapamahaje choć niejak pieražyć hetyja try piakielna chałodnyja i miarzotnyja miesiacy. Ładna, treba ŭstavać i iści na pracu — hrošy ž patrebnyja. Hetyja durackija hrošy!

Na śniadanak znoŭku ničoha niama. Ja zachodziła ŭ kramu ŭviečary, ale tam byŭ taki natoŭp ludziej ź ich bessensoŭnaj mituśnioj i žadańniem schapić usio, što lažyć na palicach, što ja vyrašyła: lepiej zastanusia hałodnaj, čym zastanusia ź imi ŭ kramie. Ci mała što, moža, ich haračka na mianie pierakiniecca! Vypju harbaty, mnie horš nie stanie.

Moža, i mnie taksama ź imi pabiehać pa kramach: nakupić niekalki pačakaŭ majanezu, nasypać u jaho štoś dla koleru i vydać heta potym za sałatu? Ćfu! Treba zalehčy na dno: dom-praca-dom (dobra, što usiaho try pracoŭnyja dni zastałosia). Pradukty zamoŭlu pa internecie. Chacia ŭ mianie jość try pačaki makaronaŭ. Jakraz chopić.

Och ty ž! Spaźniajusia ŭžo, mnie ž jašče praz uvieś horad škandylać na pracu. Tak, harbata, čakaj mianie ŭviečary. Farbavacca ŭžo času niama; što b tut takoje adzieć: džynsy/švedar i pabiehła. Kaho ja tam na pracy lubiła?!

Tralejbusy, vy ździekujeciesia?! Ładna jašče, kali ad mianie adzin sychodziŭ, ale ž zaraz adrazu piać pierad maim nosam syšło. Nam niejak vykładčyk va ŭniviersitecie kazaŭ, što transpart chodzić pa zakonie raźmierkavańnia Puasona. Chuasona! Kaniečnie, kiroŭcy na dyśpietčarskich punktach mienavita pra heta i damaŭlajucca, kab pa Puasonu chadzić. Ja ich viedaju, jany damaŭlajucca chadzić pa zakonie čałaviečaje podłaści.

Ničoha, ja dačakajusia! Usie ŭ mianie dačakajucca! O, šosty tralejbus sabraŭsia źbiahać. Nie, na jaho ja paśpieju, pabiahu, ale paśpieju. Och, jak ślizka na vulicy. Nie, padślizvacca ŭ maje płany nie ŭvachodziła!

* * *

Uvachodziła, mianie prosta nie papiaredzili.

Treba ŭstać. Jak byccam by žyvaja. Kali b jašče hetyja dzieci nie rahatali pobač. Choć ładna, niachaj śmiajucca. Mabyć, im ščyra śmiešna, kali ludzi padajuć. Jakija ž hetyja dzieci ščaślivyja! Jak ja siońnia! Ja tak dziŭna i lohka daŭno siabie nie adčuvała. Mabyć, heta simptom strasieńnia mazhoŭ? Dy nie, tam inšyja simptomy: hałaŭny bol, vanity. Dyk možna skazać, što ŭ mianie z ranicy było strasieńnie. Nie, usio žyćcio było strasieńnie, a ciapier ja jak byccam by ačuniała.

Voś i tralejbus padjechaŭ na prypynak, navat adrazu šeść. U jaki ž sieści? A voś siadu ŭ hety, razmalavany jełačkami i śniežnymi babami. Tolki niešta jon nie tudy idzie. I nichto nie aburajecca na hety kont. Choć tut usiaho dva pasažyry: ja i dziadok niejki (adčuvańnie, što jon źbioh ź niejkaha rańniaha karparatyvu, u jakim hraŭ rolu Dzieda-baradzieda).

— Vy, dziaŭčyna, niejak zanadta chvalujeciesia, kožnuju siekundu ŭ vokny hladzicie.

— Ja prosta nie ŭpeŭniena, što tralejbus pravilna jedzie. Jamu znoŭku maršrut pamianiali, tak?

— Nie, usio pravilna. My jedziem na śviata. Na Kalady my jedziem.

— Niejak vy dziŭna žartujecie.

— Ja nie žartuju. Kožny hod adzin tralejbus, razmalavany jełačkami i śniežnymi babami, jedzie na Kalady. My źbirajem tolki tych, chto nie vieryć u heta śviata i nie lubić jaho, i robim usio mahčymaje, kab jany zadavolilisia, kab zrazumieli ŭsiu hłybiniu, dabryniu i śvietłyniu hetaha śviata!

— I, vychodzić, ja ŭ horadzie adna takaja?

— Nie, nie adna. U ciabie prosta samy ciažki vypadak, tamu my ciabie tak zahadzia padabrali — za try dni!

— I što my budziem rabić usie hetyja dni?

— O, u nas tut cełaja prahrama arhanizavanaja! Usio padličana da drobiaziaŭ, paśla takoha ty dakładna ŭsioj dušoj zrazumieješ hetaje śviata: pa-pieršaje, my pajedziem u samy papularny supiermarkiet i budziem tam pchacca kala źnižkavych paličak; pa-druhoje, my budziem paŭdnia rezać pradukty i zalivać ich majanezam, a potym budziem treniravacca imi abjadacca. Praŭda, cudoŭna? Vicia, uklučaj muzyku, — kryknuŭ jon kiroŭcu. — A to my tut zusim zanudzimsia. Uklučaj maju lubimuju kaladnuju!

Tralejbus šparka kiravaŭsia da najbližejšaha supiermarkieta, a z kabiny kiroŭcy i z vusnaŭ dziaŭčyny vyryvałasia pieśnia…

Za mchom, za mchom i bałotcam
Och, kalada ty maja, kalada!
Zialonaja žabka krosny tkała,
Pryjšoŭ da jaje račok:

— Boh pomač tabie, zialonaja žabka.
— Dziakuju tabie, čorny račok.
— A ŭ ciabie, žabka, nitački rvucca?
— A ŭ ciabie, račok, vusiki dźmucca?

— A ŭ ciabie, žabka, łapki karotki.
— A ŭ ciabie, račok, vočki nie bačać.
— A ciabie, žabka, kalasom satruć.
— A ciabie, račok, pany źjaduć.
Na taleračkach,
na videlcach raźniasuć

***

Volha Čarnova nar. u 1991 u Minsku. Skončyła BDU pa śpiecyjalnaści «biznes-administravańnie», pracuje ŭ śfiery markietynhu. Słuchačka Škoły maładoha piśmieńnika pry Sajuzie biełaruskich piśmieńnikaŭ.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0