Razhladała novy kalandar «Nie maŭčy pa-biełarusku» i natrapiła na słova dziacinstva — «usłon». Jon i zaraz u babuli ctaić, hety ŭsłon — daŭhi, camarobny, koleru čyrvonaj cehły (usia draŭlanaja mebla ŭ chacie była hetkaha koleru, jak padłoha). Ale hałoŭnaje: małoju ja była ščyra pierakananaja, što hetaja štukovina dla siadzieńnia, jakaja staić la piečy, nazyvajecca «słon».

Kudy tolki maja bujnaja dziciačaja fantazija ni siahała, kab pryviesci da zhody toje, što bačyć voka, z dziŭnym vierbalnym «słon»… Jak tolki mazhi ni vykručvalisia, kab adšukać padabienstva sa słanom u hetaj čatyrochnohaj łaŭki. Asabliva nie paddavaŭsia asensavańniu koler, bo ja ž viedała, što słon musić być šerym… A dzie ž vušy? Dzie chobat?

Napeŭna, heta zvyčajnaja dziciačaja etymałohija. Kolki takix cycvietaŭ u kožnaha dziciaci naradžajecca tolki tamu, što niešta niapravilna pačułasia! Ale ja łaŭlu siabie na tym, što i ciapier, zachodziačy ŭ chatu, vitajusia ŭ dumkach z maim słanom, maim słončykam.

Moža być, paezija heta jon i jość… Niełahičny, nievytłumačalny, taki niemahčymy ŭ hetaj prostaj biełaruskaj chacie — karyčnievy słon, što cichieńka staić la piečy draŭlanym bokam, maŭčyć ćviorda svajo.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?