Mastackaja halereja «Zoja» znachodzicca ŭ centry Varšavy, na vulicy Kapiernika. Tut bieśpierapynna ładziacca vystavy najcikaviejšych biełaruskich mastakoŭ. Ja zavitała siudy, kab pahutaryć z uładalnikam halerei spadarom Daryjušam Žukoŭskim pra toje, jak pačuvajecca ŭ Polščy haleryst, jaki zrabiŭ staŭku na prezentacyju biełaruskaha mastactva. Spadar Daryjuš vielmi zaniaty, paśpiachovy i viasioły čałaviek. I lubimaje jahonaje słoŭca: «Spakojna, spakojna!», musić, suhučnaje z žyćciovym devizam.

«NN»: Pan Daryjuš, ci možam havaryć pa-biełarusku?

Daryjuš Žukoŭski: Spakojna, spakojna. Ja trochu havaru pa-biełarusku.

«NN»: Vašaja halereja pracuje dva hady. Vy i raniej zajmalisia halerejnym biznesam?

DŽ: Raniej zajmaŭsia biełaruskaj muzykaj. Pradusavaŭ muzykaŭ.

«NN»: Adkul takaja cikavaść da Biełarusi?

DŽ: Nu, adkul? Ja ź Biełastoččyny, z Haradku.

«NN»: Ličycie siabie biełarusam?

DŽ: Tak-tak.

«NN»: Dyk Vy naš čałaviek u Varšavie?

DŽ: Tak jest!

«NN»: Raskažycie, jak źjaviłasia ideja adkryć halereju «Zoja»?

DŽ: Kali ja paznajomiŭsia ź biełaruskimi muzykami, a potym z mastakami, ja pabačyŭ, što ŭ Biełarusi jość cikavaje mastactva, jakoha tut, u Polščy, zusim nia viedajuć. Vyrašyŭ, što varta pakazać jaho varšavianam i naohuł palakam. A

nazyvajecca halereja «Zoja» ŭ honar mastački Zoi Łucevič,
jakaja sa mnoj supracoŭničaje i padkidaje tvorčyja idei. «Zoja» pa-hrecku aznačaje «žyćcio», i my imkniemsia pakazać žyćcio, pakazać čałavieka ŭ jahonych roznych prajavach. Varšava pasiaredzinie miž Mienskam i Berlinam, ale ŭsie palaki hladziać na zachad, a na ŭschod nie hladziać. Zachaciełasia ich trochu paviarnuć da biełaruskaha mastactva.

«NN»: I jak Vam heta ŭdajecca?

DŽ: Ciažka! To značyć,

ja jašče rablu inšuju rabotu, zarablaju hrošy, a na halereju ich tolki vydatkoŭvaju.
I zarablać na halereju treba mnoha.

«NN»: Nie sakret, dzie Vy zarablajecie hrošy?

DŽ: Nie sakret. Ja maju firmu, jakaja zajmajecca azielanieńniem Varšavy. Takaja rabota ŭ mianie. Dobraja rabota! Dumaju, ź ciaham času halereja taksama stanie biznesam, ale pakul ciažka idzie.

«NN»: Tym nia mienš, Vy dva hady zajmalisia halerejaj i nie rasčaravalisia ŭ svajoj idei?

DŽ: Jašče nie! Nie paddajusia, nie stamiŭsia (śmiajecca).

«NN»: Ci vialikaja Vašaja firma?

DŽ: Vialikaja, 400 čałaviek rabotnikaŭ.

«NN»: Oho!

DŽ: Spakojna, spakojna. Zvyčajnaje pryvatnaje polskaje pradpryjemstva.

«NN»: Varšava takaja dahledžanaja i pryhožaja. Tut stolki pryhožych i navat niečakanych raślinaŭ.

DŽ: Pryjemna čuć. Heta i našaja rabota. Vialikija parki, skvery azielaniajem, zimoj ačyščeńnie ad lodu, śniehu — heta našaja praca. Ja pavodle adukacyi laśnik, skončyŭ škołu leśnikoŭ.

«NN»: Ci siamja nia suprać taho, kab Vy tracili hrošy na halereju? Žonka nia suprać?

DŽ: Troški suprać. Ale spakojna, spakojna. Jana z-pad Lublina. My ź joj jeździm da nas u Haradok, voś byli na apošnich «Basach».

«NN»: Ci spadabałasia «Basovišča»?

DŽ: Nie. Nie chapała enerhii, idei, jak na mianie. Drajvu nie chapała, jaki ja adčuvaŭ tam raniej.

«NN»: Jak Vy znachodzicie tych, kaho vystavić u halerei?

DŽ: Praz znajomych i znajomych znajomych. Adzin raskazaŭ druhomu, druhi treciamu — tak i znachodzim.

«NN»: Pavodle jakich kryteraŭ ich adbirajecie? Jak vyrašajecie, što voś hetaha mastaka my pakažam, a taho — nie.

DŽ:

My nie vystaŭlajem takich mastakoŭ, jakich možna pahladzieć u Starym Miaście,
možna tak skazać. Takich naturystaŭ, kamercyjnych. My chacieli b pakazać takuju... jak tut słova padabrać... takuju vspułčesnu štuku...

«NN»: Sučasnaje mastactva. Avanhardnaje.

DŽ: O! Tak, tak.

«NN»: Ci kantaktujecie Vy ź biełaruskim pasolstvam u Varšavie?

DŽ: Nie. Zdajecca, u nas roznyja mastackija husty (śmiajecca). Ale my adkrytyja i zacikaŭlenyja ŭ supracoŭnictvie.

«NN»: Palaki ŭvohule adkrytyja dla ŭsprymańnia roznych kulturaŭ?

DŽ: Bolš zakrytyja. 60 na 40. A treba było b 40 na 60 (śmiajecca). Čym bolš adkryty, tym lahčej žyć.

«NN»: A ci biełarusy zakrytyja?

DŽ: Tak, jašče bolš zakrytyja. I jany nia viedajuć, kudy hladzieć, z kaho brać prykład.

«NN»: Ci časta ŭ Vas nabyvajuć karciny?

DŽ.: Redka, ale byvaje takoje.

«NN»: Ci doraha kuplajuć?

DŽ: Niadoraha. Karciny dobryja, ale kaštujuć tanna (śmiajecca). Na žal, pakul pakupniki redkija. Pryčym samim biełarusam, jakija žyvuć u Varšavie, biełaruskaje mastactva patrebnaje jašče mienš, čym palakam (śmiajecca).

«NN»: Dyk kamu tady jano patrebnaje?

DŽ: Moža, samim mastakam. Moža, takim ludziam, jak my z vami. Moža, spačatku mała kamu, a potym stanie bolš kamu patrebnaje. Kab tak adrazu ŭsio vyjšła, nie byvaje. Jak tam kažuć? Kropla kamień točyć.

«NN»: U Vašaj halerei vystaŭlajucca nia tolki biełarusy?

DŽ: Nia tolki. I palaki, i niemcy, i rumyny. Ale biełarusaŭ, badaj, najbolš. Ja b chacieŭ, kab jak maha bolš ich było.

«NN»: Čym adroźnivajucca biełaruskija mastaki? Ci mastactva ŭniversalnaje?

DŽ: Mastactva ŭniversalnaje. Ale biełaruskija mastaki cikaviejšyja za mnohich inšych. Ahulny ŭzrovień ich vysoki.

«NN»: Chto Vam padabajecca ź biełaruskich mastakoŭ?

DŽ: Lonik Tarasievič, Artur Klinaŭ, Vova Ceśler. Jany padabajucca mnie i jak ludzi, nia tolki jak mastaki.

«NN»: Artur Klinaŭ jašče i piśmieńnik.

DŽ: Tak! Jahonuju knihu ŭ nas možna kupić.

«NN»: Ci viedajecie biełaruskich piśmieńnikaŭ?

DŽ: Trochu čytaju pa-biełarusku. Ale najbolš viedaju biełaruskuju litaraturu praz paeziju, jakuju vykarystoŭvaje ŭ svaich pieśniach Źmicier Vajciuškievič.

«NN»: Jak Vy reklamujecie svaju halereju?

DŽ: Zvyčajna. Praz markietynh narmalny. Praz hazety, radyjo, telebačańnie. Voś maja pamočnica, pani Anna, rychtuje pres-reliz pra našuju nastupnuju vystavu. Anna, što tam u nas budzie? Vystava biełaruskich mastakoŭ Antaniny Słabodčykavaj i Michaiła Hulina «Hrafici racyjanalnaha raźvićcia», potym budzie vystava amerykanskaha mastaka, potym z Bruselu pryjedzie ruchomaja vystava biełaruskaha plakatu. Da słova, nam by chaciełasia zaviazać kantakty z halerejščykami ź Miensku, kab razam rychtavać vystavy i ŭzajemavyhadna supracoŭničać.

«NN»: Ci časta byvajecie ŭ Miensku?

DŽ: Try razy byŭ.

«NN»: Ci bačycie ŭ Miensku Biełaruś?

DŽ: Tak.

«NN»: U čym?

DŽ: U ludziach.

«NN»: Jakija spres havorać pa-rasiejsku...

DŽ: O! Tak! Jakim nie patrebnaje mastactva, a patrebnyja hrošy, mašyna, ježa...

«NN»: Dyk Biełaruś, pa-Vašamu, takaja?

DŽ: A pa-Vašamu jakaja?

«NN»: Ja žyvu ŭ inšym kole. Maja siabry, viedajecie, havorać pa-biełarusku, choć, kaniečnie, im taksama treba ježa i mašyny. Ale nasamreč Biełaruś takaja paradaksalnaja kraina, što biełaruskaść kryjecca, moža, nia tak u movie, jak u niejkich mentalnych, kulturnickich rečach. I jana ŭzrastaje. Adnak, pryjechaŭšy ŭ Miensk, Vy sapraŭdy možacie nie pačuć biełaruskaha słova. Biełaruskaść raźvivajecca dziakujučy i takim ludziam, jak Vy.

DŽ: Ale skažycie, kolki niezaležnych halerej u Miensku? Ich možna pieraličyć pa palcach ruki. I hetaha mała na taki vialiki horad. Tam paprostu niama kudy pajści... Ci voś jašče: Vy pracujecie ŭ «Našaj Nivie». Jaki jaje nakład? 2000. A kolki ludziej u Biełarusi? 10 miljonaŭ. Dyk što takoje na takuju kolkaść nasielnictva dźvie tysiačy asobnikaŭ «NN»?

«NN»: Dyk Vy ž sami havorycie: nia ŭsio adrazu, kropla kamień točyć! (Śmiajemsia)

DŽ: Spakojna, spakojna! Davajcie my tut u halerei budziem pradavać Vašuju hazetu. Toj, chto choča paznajomicca z hazetaj, zmoža zrabić heta tut. I knižki vašyja davajcie siudy, budziem pradavać. Nie chaču, kab na Biełaruś hladzieli praz Rasieju. Ale mnie zdajecca, što

sami biełarusy nia viedajuć, jak žyć.

«NN»: A palaki viedajuć, jak žyć?

DŽ: Dumaju, užo viedajuć.

«NN»: Viedajecie, jak žyć? Raskažycie.

DŽ: Spakojna, spakojna! Heta ŭžo filazofija! Heta druhim razam.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?