Žurnalistka Iryna Chalip, žonka eks-kandydata ŭ prezidenty Andreja Sańnikava, uzhadała, jak na jaje zavodzili kryminalnuju spravu ŭ 1997 hodzie. Jana raskazała pra hetuju historyju ŭ videaprajekcie «Tok».

— Jak vy rašylisia dać pa tvary śledčamu prakuratury?

— Razumiejecie, heta vielmi balučaja tema dla mianie. Sapraŭdy. Heta byŭ pieršy raz u maim žyćci, kali ja źviarnułasia ŭ pravaachoŭnyja orhany. Heta było paśla mitynhu 2 krasavika 1997 hoda. Pamiatajecie, tady Łukašenka i Jelcyn padpisali damovu ab stvareńni sajuznaj dziaržavy. Jany tam pili šampanskaje, bili posud — «vakchanalija», jak Łukašenka kaža. Ale vakchanalija nie toje, što siońnia, a toje, što było tady. U nas była akcyja. Absalutna spantannaja, stychijnaja. Nichto nie rychtavaŭ, nichto, viadoma ž, nie sprabavaŭ padać zajavu ŭ harvykankam. Ja časam uvohule ździŭlajusia. Jak my tady źbiralisia na niejkija spantannyja akcyi, kali ni sacyjalnych sietak nie było, ni sotavych telefonaŭ. Nie viedaju.

Ale akcyja tady była, pamiataju, vielmi bajavaja. My sabralisia kala Opiernaha teatra, i paśla mitynhu chtości skazaŭ: «Da rasiejskaj ambasady!» I pajšli. Potym my apynulisia ŭ niejkim atačeńni amapaŭcaŭ, jakija prosta pajšli ŭ ataku.

Ja bačyła, jak bjuć tatku majho adzinaha. Paśla moj tatka trapiŭ u špital. Darečy, u jaho ruka tak i nie hniecca dahetul. Tamu što jany kinuli jaho na ziamlu i niejki mudak pačaŭ botam taptać jahonuju ruku. Jaho ruka nie hniecca. Jon vielmi doŭha vymušany byŭ nasić vusy, tamu što šramy na tvary: kali jaho bili hałavoj ab dno milicejskaj mašyny, tam niejkija žalaziaki lažali.

Viadoma, na nastupny dzień ja pabiehła ŭ prakuraturu, napisała zajavu. Praź niekalki dzion ja atrymała paviedamleńnie, što zaviedziena kryminalnaja sprava pa fakcie pieravyšeńnia paŭnamoctvaŭ supracoŭnikami milicyi.

Potym prachodzić niejki čas — miesiac, dva, try — i ŭsio. Ja razumieju, što pa ŭsich pracesualnych normach užo štości pavinna było adbycca. Pamiataju, ja jakraz jechała kala haradskoj prakuratury i dumaju: daj zajdu. Nie było mabilnych telefonaŭ, a pa haradskich vielmi ciažka datelefanavacca.

Ja zabiehła. A tut śledčy siadzić jakraz i na drukarcy štości drukuje. Čamu nijakich navin, kažu. «A, heta vy. A ja nie paviedamiŭ? Zamataŭsia, zabyŭsia. Skončana. Zakrytaja vaša sprava. Niama składu złačynstva. Vybačajcie, napeŭna, ja pavinien byŭ paviedamić». Ach ty ž svołač takaja! Ja padyšła, skazała: «Nu ŭsio, dobra» — i dała pa tvary. Absalutna spakojna. Pryjšoŭ taki spakoj, navat ruka nie dryžeła. Chłop — i pajšła sabie.

A praź niekalki dzion stała viadoma, što ŭžo ja fihurantka kryminalnaj spravy. Tam štości kštałtu «cialesnyja paškodžańni, naniesienyja słužbovaj asobie ŭ suviazi z vykanańniem słužbovych abaviazkaŭ». Ja nie viedaju, ci jość zaraz taki artykuł. Moža, jość, moža, nie.

 — I vy spłacili štraf?

— Tak. Potym jašče ŭsie žartavali: «Kali b my viedali, što takaja asałoda, jak dać aplavuchu śledčamu, ci prakuroru, ci milicyjantu, kaštuje ŭsiaho tolki čatyry dalary (tady heta byŭ ekvivalent čatyroch dalaraŭ), dyk boža ž moj».

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0