«Ty i za plečy nie zakinieš,
Što jon nachlapaje za raz…»
Viadźmak Łysahorski

***

Ranicaj pieršaha krasavika nie było žartaŭ. Žartaŭ uvohule siońnia niama ŭ našym miastečku. Niama ŭ ludziej radaści ad naturalnaści: ad soniečnaha śviatła, viasny, ad prylotu ptušak, ad ich radaści… Niama ŭzajemaradaści. I ptušak ciapier niašmat. Ale žavaranka čuła ŭ niebie — nad vozieram zavis. Nu i naš, losava prylipły ptach — hrak.

U dvary kantorki za łaźniaj — čarodka zašeranych ludziej. Jany viała čakajuć zvyčajnaj kamandy — chto kudy. U bolšaści — na centr, vulicu mieści. Centr u centry ŭvahi.

Ja taksama čakaju. Načalnika kantorki, kab niešta skazać jamu asabista. Bo kantorka napoŭnienaja bitkom. Tam i Franc Adolfavič — z tvaram, ciomnym ad unutranych pieražyvańniaŭ, chvalavańniaŭ, stresaŭ, i ŭvieś u telefonie, u pałkaj, surovaj, zmročnaj razmovie, jakaja nazyvajecca «dziełavoj».

— Kažycie chutčej, što chacieli… A to niama kali.

— Chacieła z vami asabista… na piać chvilin…

— Tady čakajcie na vulicy!

Ja navučyłasia spačuvać Adolfaviču. Jon padajecca mnie asobaj artystyčnaj. Adolfavič — čałaviek telefonnaj trubki ŭzmocnienaha dziejańnia, bo hetaha vymahaje štodzionnaja rospač — «dzie ŭziać?». Nievialički rostam, uvieś z vykanaŭčym paryvam, viortki, ale na siońnia nie taki, što «ty mianie pad lod, a ja adtul z rybkaj u ruce». Nie vychodzić! Jon biehavy, latalny, zaśmiečany miestačkova‑žycharskimi prablemami.

Adolfavič zhadvajecca mnie na pieršym časie na pasadzie. Biažyć nasustrač, chapaje z ruk maju zajavu, śmiajecca, abiacaje tut ža razhledzieć. Braŭsia za spravu z nadziejaj na tałkovy ład, na pośpiech, na ŭdziačnaść i źvierchu, i źnizu. Što ž vychodzić? Dy pra niz i havorki niama… Usio im łataj, usio ŭ ich ciače, usio im choładna zimoj…

Mianie asabista Adolfavič adratavaŭ ad štohadovaha patopu na piatym paviersie, kali dom pierajšoŭ ź viedamstva lnozavoda ŭ ŽKH. Jon likvidavaŭ cieču sa stoli i zahadaŭ pabialić.

Ale ja mała kali źviartajusia ŭ kantorku pa asabistych pytańniach. Mianie čamuści najbolš chvaluje inšaje, na pohlad usiaho načalnickaha śvietu naiŭnaje, navat nienarmalnaje pytańnie. Nu što heta za pytańnie: nie režcie drevy z hračynymi hniozdami. A ja, viaskovaja žycharka, pratestuju suprać taho, kab kryŭdzili viasnu, kryłatych stvareńniaŭ, pryrodu — Boskuju pryhažość. Pratestuju zaŭsiody, asabliva z taho času, jak raptam usia kiraŭničaja Biełaruś pačała niaščadna valić i miestačkovyja, i viaskovyja drevy. Najpierš lepšyja, zdaraviejšyja, paśla ŭžo druhi hatunak.

Čamu našy sielskija, blizkija da čałavieka ptuški tak šuhanuli na čubki vysokich vuličnych aholenych dreŭ, jakija jašče zastalisia ŭ Padśvilli? Bo ŭsio vyrazana. Aholenyja kłady, staryja parki (naprykład, u Hałubičach, za try kiłamietry ad Padśvilla). Zvaleny pad marku dazvołu (płanavaha zrazańnia) usie niahoršyja drevy: biarozy, klony, kaštany, jasieni, sosny. Urešcie i kvołyja tapoli ŭ bolšaści pazrazanyja. Zastaŭsia park biarozavy, i sosny, i duby la voziera. Što budzie ź imi?

A na centry vulicy pakinuty zredku zdarovyja rosłyja drevy. Praŭda, z paabrazanymi da samaj makaŭki stvałami. Ale ž hetyja drevy pavinny zastacca choć dla jakoha‑niebudź cieniu ŭ pasiołku, jaki niekali słaviŭsia zialonaj pryhažościu. Hraki sielacca na zručnych dla kładki hniozdaŭ drevach. A tut užo chutka nijakich nie budzie.

Ptuški hraki spradvieku — siabry sielskaha čałavieka. My pavinny ŭžyvacca z ptuškami voli krychu inakš, jak z tymi, miasa jakich uminajem za dźvie ščaki. Tyja ž jakraz nie pavinny volna chadzić pa dvarach i vulicach haradskoha pasiołka, jak heta jość na spravie.

My, ludzi, kab nie ździčeć, nie ździervianieć i nie zadzirvanieć dušoj, pavinny hladzieć, akramia jak «pad nohi», jašče i navokał, i ŭ nieba. Kab bačyć tam žyćcio na vieršalinach dreŭ.

…Adolfavič zakipaje, pylić niecenzurna, kryčyć, kab čuli jahonyja ludzi, jakaja ja nierazumnaja.

—Vy b prajšli tratuaram, vulicaj, vy b adčuli. Jany ž usio abas…

Nie, darahi Adolfavič, heta nie ptuški «ŭsio…». Ptuški tolki krychu pad drevami… Bo hniozdy źvierchu. Dy kolki tych dreŭ zastałosia na vulicach? Ptušyny pamiot — uhnajeńnie dla rostu travy. Heta ludzi «usio». A ŭ voziera čaho napłyło? A ŭ pryazierji, kudy ni stań, śmiećcie. A ŭ les čaho navioz čałaviek? A śmiećcie harpasiałkovaje kudy advozicca? Da rečki, jakaja ciače ŭ voziera? Za Padśville stupić niama jak. Z usich bakoŭ choć paviazku na nos zaviazvaj. Z zachodniaha boku bierah lesu mazutaj zatopleny, śmiećciem zavaleny. I z voziera ŭsio płyvie pa rečcy Śvilicy ŭ śviet… A na paŭnočnym uschodzie, za Kišami?

— Hnoj adpampoŭvajuć,— kaža žycharka vioski,— za fiermu, pad les. Vyvozić na pali — vialikija vydatki. A tak praściej pierahnać. Hetki zaliŭ, pakryty skarynkaj… Nieadnojčy ludzi tudy traplali. Praŭda, nie ŭ adzinočku chadzili. Adzin druhoha ratavali.

— Heta ž, viadoma, nie datyčyć ŽKH. U viedamstvie kamunalnaj haspadarki — pasiołak, i jon nie ŭ najlepšym stanie: padvały zalivajucca, łopajucca kanalizacyjnyja truby. Na vadatrasie častyja pałomki, i ŭ lutym časam adklučajecca aciapleńnie, i my siadzim ŭ choładzie. Prybory ŭliku vady pastavili, a haračaj niama, niama čym pramyć sistemu ściokaŭ. Heta što? Da cyvilizacyi nie adnosicca?

— Vy b bačyli, kolki hniozdaŭ na drevie!..

— Piatnaccać.

— Nu vo!..

A dzie žyć ptuškam? Pravilna! Jany chutka nasialilisia. Hraki ŭ pracy bolš tvorčyja, čym niekatoryja ludzi i ŭsie padśvilskija pracaŭniki ŽKH razam uziatyja. Za heta ptušak i treba lubić. Vuń jakaja pryhožaja siamipaviarchovaja halinka hniozdaŭ ciahniecca ŭ nieba. Kab tak ludzi sadzili drevy, jak hraki hniozdy. A zrezać drevy z hniozdami — chvilinnaja sprava. Dyk što? Pustyniaj zrabić pasiołak, i ŭsiu vinu śpisać na hrakoŭ?

— Vy b čuli — va ŭsioj Jeŭropie samaj škodnaj ptuškaj abjaŭleny hrak.

Niaŭžo?! Vorah №1? Bač ty, u ptušynym śviecie vyznačyli… A chto ž vyznačyć u čałaviečym najškodnaha?.. U nas jość raŭnadušnyja. Jość navat piedahohi, jakich trasie ad žab paśla daždžu. A ŭ cyvilizavanych krainach robiać žołaby pad darohami, kab hetyja stvareńni mahli pierajści, nie trapić pad koły. Nienaviśnikaŭ hrakoŭ, jak vidać, niamała. Jon vyklikaje ŭ ich hidlivaść, bo charčujecca ŭ ciažki čas na śmietnikach. A što b jany prapanavali hraku? Jakoje mieniu? A vykinutyja ludźmi katy čym tam charčujucca? Moža, hetyja ludzi vychoŭvalisia na jakoj inšaj płaniecie? Ci zusim nie vychoŭvalisia?

— Čałaviek musić rehulavać! — paviedamlaje šanoŭny Franc Adolfavič, namiakajučy na svajo prava vysialać ptušak.

Pryrodu ž my ŭžo adrehulavali, dalej niama kudy. Nazad hatovyja viarnucca. Dy jak?

— Zavał na pracy! Vy kažacie — rezać vosieńniu. Kali mnie ŭdajecca zdabyć techniku, tady i režu!

Zavał?.. Vybačajcie! Nie viedaju, čym dapamahčy. Razumieju, što ŭsio dziravaje, a łatać niama čym. Samomu, jak tamu hraku, treba łazić pa śmietniku — šukać truby kavałak, staroj batarei, štakiecinu… A tut jašče — hraki! Tak, ja spačuvaju Adolfaviču. Nu, hetych vierchnich jon zdymie! Ale pakul dabiarecca, hniozdy na kožnaj halincy źjaviacca, i ŭ hniozdach — znoŭ ptušaniaty.

Na Francyju, naprykład, jak kaža Adolfavič, raŭniacca možna. Ale najpierš, na kulturu, asnova jakoj — francuzskaja mova. A ŭ nas dzie biełaruskaja ŭ miastečku?

Dy kala nas ža — centr Jeŭropy. Chaj na nas raŭniajucca! — chočacca žartavać, — usio ž pieršaha krasavika. Tolki baču, što žarty niedasiahalnyja. Ale

    Ja ž da vas, spadary, idu
    Ad najlepšych tryvoh i dum —
    Nie ad niejkaj pustoj načynki.
    Nie ździmajcie ź siabie pylinki,
    Kali toŭščy lažać navokał
    Pyłu‑iłu, jak hlanuć vokam,
    I mikrobaŭ chvarobatvornych…
    Što toj hrak na halincy, čorny?!
Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?