Jaho nie stała ŭ žniŭni 2010 hoda. A ŭ śniežni 2011 jamu spoŭniłasia b 70... Siarod maich siabroŭ i kaleh pa žurnalistycy ja nie viedaju i nie viedaŭ anivodnaha, kamu tak pasavała b słova «majstar», dakładniej, «majstra», jak lubiŭ havaryć sam Słava.

Nikoli nie zabudu, jak jechali my ŭ Vilniu na 1 źjezd BNF. Aproč nas u aŭto byli jašče žurnalisty, a naturalna ŭznačalvaŭ hetu, tak by mović, ekśpiedycyju nie aby-chto — sam Ryhor Baradulin. Amal usiu darohu, nie spyniajučysia, Ryhor Ivanavič raspaviadaŭ roznyja śmiešnyja historyi, aniekdoty, usie rahatali... U niejki momant ja zaŭvažyŭ, što tolki Słava nie adhukajecca, siadzić ciškom, nibyta jaho ŭ mašynie niama. Trochi ryzykujučy, ja adarvaŭ pozirk ad darohi...

Ź ciopłaj uśmieškaj, bieź jakoj, darečy, ja nikoli nie ŭjaŭlaŭ svajho siabra, jon -- aničoha, upeŭnieny, nie hublajučy z padarožnych razmoŭ -- vializnymi kravieckimi nažnicami vyrazaŭ z bumahi čarhovuju trapiatkuju vycinanku...

Ja niezdarma ŭzhadaŭ jaho znakamityja vycinanki. Kali ŭvažliva pryhledziecca da ich, a potym taksama ŭvažliva čytać karacielki, možna pabačyć, jak jany padobnyja adzin da adnaho svaimi mastackimi jakaściami. Inakš kažačy, karacielki — heta vycinanki ŭ prozie. Tolki zamiest nažnic — piaro, a zamiest papiery — mova.

Rodnuju movu Słava nie prosta viedaŭ, navat nie prosta čuŭ — jon byŭ jaje sutvorca i vynachodnik.
Tut nie treba šmatsłoŭnych dokazaŭ.
Dastatkova nahadać, jak ciahnik z adnoj z karacielek nie «pryjšoŭ» z Asipovič, nie «prypoŭz» navat, a «prysop»... I adrazu vy bačycie nie tolki sam ciahnik u vobrazie žyvoj istoty, ale i jaho mituślivaje nasielnictva, adčuvajecie pach žaleza, vuholla, čujecie laskat jahonych kołaŭ i ciažki podych pary...

Žurnalistyka, zrazumieła, heta nie mastackaja proza. Ale jana vielmi šmat hublaje ad taho, što čaściakom hrebuje dakładnym słovam i mastackim vyrazam dumki.

Čytajučy Słavavy karacielki, niaciažka zaŭvažyć, što heta nie dziońnikavyja natatki, i nie natatki ŭvohule. Apaviadańniami ŭ zvykłym sensie ich taksama nazvać nielha. Miž tym, heta sapraŭdnaje majsterstva — u ścisłych radkach, praz budzionyja, na pieršy pohlad, žyćciovyja vypadki i siužety, danieści da čytača čałaviečyja pačućci, admietnyja rysy charaktaraŭ, historyju krainy i časiny jaje žyćcia.

Padobnaje majsterstva, padobnaja ścisłaść naradžajecca nie tolki z žyćciovaha i prafiesijnaha vopytu, ale pierš-napierš sa staŭleńnia da čałaviečaj asoby, ź niepadrobnaj cikavaści da žyćcia.

...Treba skazać, što

słova «majsternia» było ci nie samym lubimym Słavavym słovam.
«Budu ŭ majsterni», «kali ty, narešcie, zavitaješ da mianie ŭ majsterniu», «zachodź u majsterniu, pahamonim»... Toj utulny padvał — adzinaje, što zastałosia niekranutym na vulicy Leninhradskaj pobač z vakzałam. Vakoł mieściacca niejkija kramy, firmy i firmački, viruje pryvakzalnaja mituśnia... Tolki majsternia ad apošnich chvilin Słavavaha žyćcia pad zamkom.

Ale sapraŭdnaja majsternia Viačasłava Dubinki adčyniena. Jana nie tolki za vokładkami knih, vydadzienych pry jahonym žyćci. Jana ŭsio šyrej i šyrej rasčyniajecca i zaraz. Namahańniami žonki Taćciany i siabroŭ u vydaviectvie «Knihazbor» vyjšli asobnaj knihaj karacielki, vydadzieny albom vycinanak i mastackich fotarabot...

Upeŭnieny, što hetaja majsternia adčyniena nazaŭsiody.

Viačasłaŭ Dubinka. Karacielki

Kancert dla maci

...Za tryccać hadoŭ taksoŭščykam vialiki horad u svajoj tačcy pieravaziŭ. Žmuryki, zakidonščyki, farcoŭščyki, hulaki z šalonymi hrašyma, devańki z kavalerami. Traplalisia i tyja, chto i fomkaj ščykataŭ za kaŭnierykam, kapiejku jamu hani. Taksist, jak i pažarnik, ryzykant, niervy znošvajucca chutčej pakryšak. U pieršyja hady z vachty išoŭ, jak pjantos paśla pachmiełki, u rot ježa nie lezła, ruki dryželi.

Dy što ja raspłakaŭsia, nie na rubiel z drobnymi zarablaju. Pasłuchajcie, što za kient mnie patrapiŭsia, paŭhoda prajšło, a nie zabyvajecca.

Staju na vakzale, klijenta čakaju. Matoraŭ źbiehłasia, nibyta na prafsajuznuju schodku. Hudzim, dym puskajem, žarty, aniekdoty. Šybuje da majho matora frajer z futarałam, peŭna skrypku zanykaŭ, oho, karmilica! Apranuty fartova, sivaja barada, na hałavie šapka— staŭbun, pad vosień pachaładała. Pytajecca baradač, ci pahaniu na Słucak, cana jaho nie kałyša. Pakazvaju rastapyranyja palcy: paŭsotni tudy, stolki ž nazad.

— Łady, hazujem!— frajer u mašynu, skrypačku na kaleni.

Hazuju, lublu charošaha klijenta. Maŭčym, moj pasažyr tryvožna paziraje na darohu, adčuvaju, duša ŭ niespakoi, vyhavarycca treba. Ja kidaju jamu kładačku:

— Na kancert?— pytajusia. - Skrypačka?

— Na kancert, - zhadžajecca jon, a ŭ hołasie chvalavańnie. - Spaźniŭsia, daŭno spaźniŭsia.

— Nie biady, pačakajuć, - badziora supakojvaju baradača.

— Nie, bratok, spaźniŭsia...

Ja hazuju, maŭču, pačakaju, dumaju, muzykant i sam raskaža.Nie pamyliŭsia...

— Ja z Manreala prylacieŭ, čysty, bahaty horad u Kanadzie. A sam u Maskvie pracuju, u simfaničnym arkiestry pry Vialikim. Prylacieŭ, a tut maci, spać nie mahu, až da śloz ručainami... Ja ž niekali zbłatnavaŭsia, ciahaŭsia pa śviecie, ad turmy Symon Vasiljevič vyratavaŭ, muzycy vučyŭ, u mianie ž admiecina ad Boha, jahonyja słovy! A maci nie pačuła moj pieršy solnik, nie daviałosia, nie dačakałasia. Voś i jedu pajhrać matuli.

Kala mohiłak na vulicy «14 partyzan» spynilisia.

— Bratok, pačakaj, siońnia ž mnie hnać u Maskvu, a tam znoŭ u Kanadu.

Ja nie śluniavieńki chłapčuk, ale nie strymaŭ ślazinu, słuchajučy, jak płakała skrypka nad mahiłaj maci…

Nie sieje, nie žnie, a ziarniatki dziaŭbie

Kala Doma uradu, jakraz kala pomnika najžyviejšamu z žyvych, bronzavamu daŭbielu ŭ žanočym palitončyku i z hołaj łysinaj, mianie zapyniaje dziŭny stary. Dźvie pałatnianyja torby praź plačo. Viaskovaja śvitka — samašyjka, padpiarazanaja viaroŭkaj. Pałatnianyja nahavicy dziŭna ŭtyrkanuty ŭ čornyja hamy, ź jakich bačnyja valonki, taksama samašyjki.

Niaŭžo chadok pa praŭdu z Haradziščaŭ? Pa hamach baču. Moj ža baćka Andrej — najlepšy hamalot na Słuččynie. Naprykancy piacidziesiatych da jaho pa hamy, duža modnyja na tuju paru - čornyja z čyrvonym kantam, šyk! - pryjazdžali až z Ukrainy.

— Adkul dziadźka pa praŭdu u stalicu, dzie jaje daŭno niama?

— Z Haradziščaŭ, što pad Słucakam tulacca, — adkazvaje i dzivicca, - maŭlaŭ, pa-viaskovamu havorycie, na kałhasnaj movie. Peŭna, vartaŭnikom chleb biarecie, bo ŭsie hramaciei daŭno pa-haradskomu miantašać, pad rasiejščynu padłabuńvajucca..

— Jaki ŭ vas kłopat, dziadźka? — aściarožna dakranajusia da dziadźkavaje torby.

— Voj, bratačka. Praŭdu šukaju, a jana, jak sabaka vałačaščy, źbiahaje, chavajecca. Chacieŭ zrańnia nadybać načalnika, jaki viaskovy piensijny prakorm dzielić. Mnie ž płociać stolki, što kuram na prosa nie chapaje. Ja ž u kałhasie znasiŭsia, nat rastočkam pamienieŭ. Cieły dzień chadžu, šukaju, a mianie biaruć dalikatna pad ruku, viaduć vonki. Adčyniać novyja dźviery, uvapchnuć i - chodu. A tam kabiety zadočki mulajuć, hładkija, čysta ŭbranyja, papierkami vočy ślepiać. A mužyki słuchaŭki kaŭtajuć, ledź nie śpiavajuć. Uj ža, bačyš, kolki razumnych, a ja ŭ hamach chadžu. I baćka ŭ ich krasavaŭsia, i maci, i babcia.

Dziadźka doŭha, sa smakam apaviadaŭ pra biaskoncy špacyr pa kazionnamu domu, dzie bab hładkich, što kuraślepu ŭ poli. I kožnaj daj na dobryja valonki, padździoŭku ciopłuju, u viaskovych hamach jana nie pojdzie. Ja sprabuju niešta skazać, naŭrad ci spatrebicca maja dapamoha, u hetym tłumie ja i sam biezdapamožny.

Dziadźka zirnuŭ na vierabjoŭ, što ŭsielisia na kumpał Illiču, i viesieła prahavaryŭ:

Vierabiej hetaksama, jak i hładkija ciotki ŭ kazionnym domie, nie sieje, nie žnie, a ziarniatki dziaŭbie.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0