Kalidor. Doŭhi. Balničny. Z pryhłušanym śviatłom. Dzieści kala 12-j. Nadziva cicha dla radzilni. U pryadčynienych pałatach ciomna: usie śpiać — mamy, dzietki. Mnie nie śpicca, ja pavolna chadžu pa kalidory, malusia: ad vachty, uzdoŭž karcin ź niemaŭlatami, u kaniec, nazad, i znoŭ…

Kali prachodžu kala adzinaha vialikaha akna, zaŭsiody prypyniajusia: u im šmatpaviarchovy budynak — centr dziciačaj chirurhii. Naš Janka tam…

* * *

Ja vielmi chacieła dziaciej. Paša — taksama, tamu ja čakała, što pieršaje dzicio narodzicca ŭ nas adrazu paśla šlubu.

Ja nie źmianiała pracy i nie budavała niejkich novych płanaŭ, bo była ŭpeŭniena, što doŭhi čas budu zajmacca dzietkami.

Ja adkazna rychtavałasia — zahadzia stała prymać vitaminy, zdała analizy, naviedała stamatołaha. My byli zdarovyja i mnie zdavałasia, što niama nijakich pieraškodaŭ, kab naradžać i raścić dzietak.

Usio išło svajoj čaradoj.

U našaj zdymnaj adnapakajoŭcy, dzie my žyviem i ciapier, vielmi pryhožy vid z akna, šmat drevaŭ i šmat nieba, a pa viečarach, kali zachodzić sonca, śviatło ad susiednich damoŭ adbivajecca prosta ŭ vokny našaj maleńkaj kuchni. Pamiataju, heta byŭ čaćviorty miesiac paśla šlubu — Śvietły Tydzień, drevy kvitnieli. Ja myła posud, ab čymści dumała, razvažała, maliłasia. Mnie było vielmi ŭtulna ad viečarovaha śviatła, usiu mianie napaŭniali ciepłynia i ščaście.

I ja zrazumieła, što ja — ciažarnaja. Heta ciažka pieradać słovami, u heta ciažka pavieryć navat mnie samoj, termin byŭ zusim maleńki, ale ja adčuła, jak u sercy Chtości mnie pra heta skazaŭ.

Hety momant adzin z samych ščaślivych u maim žyćci — i navat nie z-za pieršaha adčuvańnia pad sercam žyćcia, a ad toj pryhažości, ad toj prysutnaści pobač sa mnoj Kahości biaźmiežna śvietłaha. Zaŭsiody, kali ja ŭzhadvaju toje imhnieńnie, to radaść i nadzieja ahortvaje maju dušu. Ja viedaju, što heta ad Hospada.

Kaniečnie, mnie jak i kožnaj žančynie chaciełasia adčuvać, što majo dzicia ŭnikalnaje, niepaŭtornaje, samaje lepšaje. I tamu tady ja heta pačućcio, heta śviatło ŭspryniała, jak znak dabrasłavieńnia Božaha našaha z mužam kachańnia i novaha žyćcia. Ale zaraz razumieju, što heta było słova ad Boha ab vyprabavańni — Jon prosta skazaŭ, što budzie pobač.

Ciažarnaść prachodziła dobra. Na dvanaccatym tydni my pajšli na pieršy ultrahuk.

U čarzie było šmat dziaŭčat, žančyn, paraŭ. Bolšaść maŭčała, parački cicha pierašeptvalisia. A my, pamiataju, jak zvyčajna, žartavali, śmiajalisia. My adroźnivalisia, ja heta tady zaŭvažyła. Chto ŭ nas budzie, chłopčyk ci dziaŭčynka, nie abmiarkoŭvali, adčuvali — chłopčyk. I imia jamu ŭžo dali — Jan, Janka, Janačka. Nazvali, jak apostała, čytajučy ŭ turmie jakoha, Paša pryjšoŭ da Boha. My vielmi lubili našaha synočka i vielmi radavalisia, što jon z nami.

U kabiniet UHD nas zaprasili apošnimi. My ŭbačyli maleńkaha Janku na ekranie, hałoŭka, ručki i nožki, usio było dobra bačna. Doktar sucha padavaŭ niejkija dadzienyja asistentcy, jakaja zapisvała ich u maju kartu. A paśla, vycirajučy aparat, navat nie hledziačy nam ŭ vočy, skazaŭ, što nam treba pieraryvać ciažarnaść, bo jość pakazčyki, što dzicia budzie mieć sindrom, pakul tolki ciažka skazać jaki.

Paša skazaŭ, što nijaki abort my rabić nie budziem, ale nas usio roŭna adpravili da hienietyka i na niejkija abaviazkovyja ŭ takich vypadkach pracedury. Usio pieramianiłasia. Zdavałasia, što heta zvyčajnaja pamyłka.

Ja doŭha prapłakała na prystupkach, u abdymkach muža, ničoha nie razumiejučy. Ja nie chacieła hetaha novaha śvietu prymać.

Z hetaha dnia i dalej ja pamiataju ŭsio vielmi dobra, da drobiazi. Ja razumieła, što tak moža być — u nas moža być chvoraje dzicia, ale ja nie chacieła z hetym mirycca, nie chacieła heta prymać.

Pieršy čas ja pierakonvała siabie, što ŭsio heta pamyłka, što daktary prosta pierabolšvajuć. Siabry achvotna padtrymlivali hetu ideju, chacia, nasamreč, napeŭna, prosta bajalisia havaryć, što moža być inakš.

Mnohija, chto daviedaŭsia, kazali: nikoha nie słuchaj, usio budzie dobra, jany ŭsich tak pužajuć. Ciapier ja razumieju, što lepš było b kazać, što ŭsiakaje moža być — što dzicia moža być chvoraje, a moža navat pamierci. Heta było b praŭdziva. Adna naša siabroŭka ŭ hety čas padaravała mnie fihurku — dałońku, na jakoj lažyć maleńkaja perlina, i skazała, što heta ruka Boha i što my ź Jankam zaŭsiody na Jahonaj dałoni. Hety prosty simvał padtrymlivaŭ mianie tady, i ciapier padtrymlivaje.

Paśla druhoha UHD, kali dyjahnaz paćvierdziŭsia, mnie zdałosia, što ja hublaju suviaź z realnaściu, hublaju rozum.

Ja biehała pa kvatery, płakała da źniemažeńnia, štości šaptała i maliłasia, tak horača, jak nikoli ŭ žyćci. Ale nijakaj palohki, suciašeńnia ci abnadziejvańnia nie adčuła. Ja stała šmat čytać, šukała padobnych historyjaŭ hadzinami. Mnie patrebna było viedać, što ja nie adna takaja, što chtości ŭžo praz padobnyja ciažkaści prajšoŭ. Va mnie išło zmahańnie — davierycca Bohu, ale tryvać u niaviedańni ci pryznać, što ŭsio bieznadziejna, ale zdabyć peŭnaść. Heta byŭ nialohki vybar.

Usio było niaprosta. Ciapier, azirajučysia na hetyja miesiacy čakańnia, ja baču šmat śvietłaha — žyćcio išło dalej.

My z mužam jeździli adpačyvać, padarožničali, prymali haściej. Paša prezientavaŭ knihu pa Biełarusi, ja časam supravadžała jaho na prezientacyjach, kali nie, to my ź Jankam čakali tatu doma, rychtavalisia, a potym doŭha razmaŭlali. My šmat malilisia razam, radavalisia razam, kali było sumna, to sumavali taksama razam. Chadzili na kursy pa padrychtoŭcy da supolnych rodaŭ. Ja praciahvała zajmacca vałanciorstvam. Jość navat zdymak, dzie ja, užo dobra puzataja, siadžu, razmalavanaja vaviorkaj — dzieci z prytułku padychodzili da mianie i tykali palčykami ŭ žyvot, pytajučysia ci jon sapraŭdny, ci tam paduška. Radaści było mnoha, nie mienš, čym smutku.

Dzieści hłyboka-hłyboka ja adčuvała: usio, što sa mnoj adbyvajecca, maje sens.

Z druhoha boku, było vielmi škada siabie, usio było niezrazumieła, było taksama kryŭdna — čamu tak mienavita z nami. Ja nie mahła pryzvyčaicca da dumki, što, mahčyma, usio žyćcio pryjdziecca žyć ź niepaŭnaspraŭnym. Pieražyvała za Pašu, jak budzie jamu. Heta było zmahańnie ŭ majoj dušy.

Było niaprosta jašče i ad taho, što amal u kožnym kabiniecie nam kazali, što treba rabić abort. Abort, abort, abort… I nidzie ni słova pra žyćcio. Nam navat dadomu zvanili i pytalisia, ci nie pieradumali my.

Heta praciahvałasia ŭsiu ciažarnaść, navat kali ja pryjechała ŭ radzilniu, adno ź pieršych pytańniaŭ było — čamu nie rabili abort. Ja kazała, što abort — heta zabojstva, daktary saromielisia i apuskali vočy, a ja ŭ sercy ździŭlałasia, jak mała ludzi viedajuć Boha.

Pamiataju niejak u adzin z takich rospačnych ciomnych momantaŭ, my z Pašam pačali malicca, ja płakała.

Na vulicy byŭ doždž. U sercy naradžałasia šmat pytańniaŭ, chaciełasia chacia b na adno atrymać adkaz ci suciašeńnie. Nie pamiataju kolki prajšło času, ale kali ja supakoiłasia i azirnułasia, kab pahladzieć na nieba, to ŭbačyła dźvie viasiołki. Prosta sonca i dźvie viasiołki. Heta nie dało mnie adkazu na maje pytańni, ale ja zrazumieła, što Hospad z nami — tak, jak i abiacaŭ.

Janka naradziŭsia na 34-m tydni. Ja niečakana mocna zachvareła. Pašy doma nie było, jakraz palacieŭ u Čechiju na prezientacyju. Strachu ja nie adčuvała, tolki vielmi chvalavałasia. Z hetaha dnia ŭsio pamiatajecca vielmi vostra — pachi, kolery, śviatło i cieni, adčuvańni, huki. Ja ceły dzień dapracoŭvała adzin materyjał — chacieła paśpieć da Pašynaha pryjezdu. A pierad samym snom pastaviła dopis pra pachod u Dom malutki i malunak — maleńkaja ručka dziciaci trymajecca za darosłaha.

Vody adyšli nočču. Ja viedała pra dychańnie. Starałasia supakoicca. U radzilni mnie brakavała muža, chaciełasia, kab jon byŭ pobač i dapamoh mnie, chaciełasia trymać jaho za ruku.

Pamiataju, u pałacie było chałodnaje ciomnaje akno, ja ŭ jaho hladzieła i bačyła siabie. Daktary pierašeptvalisia, vyrašyli rabić kiesarava — byli pakazańni. Mianie pakłali na stoł, ruki raźviali ŭ baki i pryviazali, a žyvot zakryli biełaj pałatninaj, kab ja ničoha nia bačyła, ale ŭsio i tak było bačna ŭ adlustravańni z kruhłych lampaŭ nad stałom.

Kali ja zapluščvaju vočy, to mahu ŭzhadać toj čas pa chvilinach: ja była adna, usio išło nie tak, jak ja čakała, ździajśnialisia samyja strašnyja rečy, ale majo ŭnutranaje adčuvańnie z taho momantu — jano śvietłaje. Heta nie zrazumieła mnie samoj. Ja nie chaču skazać, što mnie było lohka, ale macniej za ŭsie inšyja adčuvańni była luboŭ da synočka, upeŭnienaść i supakoj. Na niejkaje imhnieńnie, kali ja lažała z raskinutymi ŭbaki rukami, mnie navat zdałosia, što majo ciarpieńnie źlivajecca ź ciarpieńniem Božym.

Janačka nie płakaŭ, jon štości jak ptušania praśpiavaŭ i jaho biahom zabrali. Ja ničoha nie paśpieła pabačyć, abniać jaho, mianie tresła ad aniestezii, ja mahła tolki malicca.

Paša prylacieŭ ranicaj. Jaho puścili da Janki. Skazali, što patrebna apieracyja na žyvociku, na sercy. Mianie paśla kiesaravaha pieraviali ŭ reanimacyju, ad aniestezii było vielmi chałodna, ja lažała, napeŭna, pad piaćciu koŭdrami, chacia ŭ pałacie było horača. Praz paru hadzinaŭ, kali prajšła aniestezija, skazali patrošku ŭstavać i chadzić. Było baluča. Jašče praz paru hadzin pieraviali ŭ pałatu. Pamiataju, što ja navat paśpieła da ranišniaha prahladu ŭstać i pryvieści siabie ŭ paradak. Času, kab rassłablacca ci škadavać siabie, nie było. Mnie zdavałasia, što maje vyprabavańni ništo ŭ paraŭnańni z tym, što zaraz adčuvaje Janka.

Ja viedaju, što Pašu taksama było ciažka, nie lahčej, čym mnie, ale jon znachodziŭ u sabie siły suciašać mianie: kłapaciŭsia, pieradavaŭ kvietki, pa viečarach, kali išoŭ da Janki, zapalvaŭ pad voknami bienhalskija ahieńčyki, časta zastavaŭsia ŭ korpusie, dzie byŭ Janka, na ŭsiu noč — prosta, kab być pobač. Heta vyprabavańnie źjadnała nas mocna.

Vielmi mocna padtrymlivali taksama siabry — telefanavali, prychodzili da radzilni, kab pamalicca za našaha Janku, imhnienna dastavali niejkija patrebnyja rečy, varyli bulony i kampoty. Jany pieražyvali razam z nami.

Mnie zdajecca, čym bližejšaja ja była da vyprabavańniaŭ, tym bližejšaja da Boha. U niekatoryja momanty Hospad byŭ tak blizka, što zdavałasia da Jaho možna dakranucca. Ja ŭzhadvaju adčuvańnie napoŭnienaści, prysutnaści Božaj i svajoj mizernaści.

Tolki dziakujučy tamu, što mianie padtrymlivaŭ Boh, ja zmahła heta ŭsio pieražyć. Ja viedała, što Hospad sumuje razam sa mnoj, ja heta adčuvała.

U hetyja dni mnie časta traplalisia adny i tyja ž radki z psałma: «Z vusnaŭ dziaciej i niemaŭlatak Ty zładziŭ chvału, dziela vorahaŭ Tvaich, kab źniamović mściŭcu i voraha. Kali ja hladžu na niabiosy Tvaje, — tvor Tvaich ruk, na miesiac i zorki, jakija Ty pastaviŭ, dyk što jość čałaviek, jakoha Ty pamiataješ, i syn čałaviečy, jakoha naviedvaješ Ty?»

My pachryścili Janku na piaty dzień. Paśla hetaha jamu stała lepš i adna z doktarak navat kazała, što bačyć padobnyja źmieny ŭ takoj chvarobie ŭpieršyniu. Ale ŭ adzin ź viečaroŭ Paša patelefanavaŭ i skazaŭ, što Janku znoŭ stała horš i što daktary skazali raźvitvacca.

Ja nie mahła havaryć ad śloz. Kali prasiła ŭ radzilni zahadčycu vypuścić mianie raźvitacca z synam, pisała na papiery. Bajałasia napužać muža, i bajałasia, što mianie nikudy nie vypuściać, napiłasia valarjanki. Doŭha błukała pa pavierchach radzilni — šukała vychad, nichto nie vieryŭ, što žančyna pasiarod nočy moža z radzilni kudyści vyjści.

Kali ja pieršy raz ubačyła synočka, to zrazumieła, što jakim by chvorym Janka nie byŭ, jakija b ciažkaści nas napieradzie nie čakali — jon — dar Božy. Dzieci — heta dar Božy. Janka byŭ uvieś śvietły, byccam załaty i kali b nie ŭsie trubki i ihołki, možna było b padumać, što jon prosta śpić. My stajali z Pašam, lubavalisia im i cicha malilisia. Ja nie płakała.

Janka pražyŭ vosiem dzion. U apošni dzień my z Pašam taksama byli ŭ jaho, na vulicy było pachmurna i chałodna. My nie viedali, što bačym Janačku žyvym apošni raz.

My znoŭ malilisia i razam z našaj malitvaj na niebie prajaśniłasia i źjaviłasia sonca — było ŭražańnie, što čym macniej my molimsia, tym śviatlej stanovicca. Kali my viarnulisia ŭ špital viečaram, nam skazali, što Janka pamior.

Ja pieršy raz tak blizka bačyła śmierć — jana stała dla mnie bližejšaj, ale bližejšym stała taksama i nieba. A śmierć — ništo ŭ paraŭnańni ź niebam.

Janku chavali 23 śniežnia, i dzień byŭ soniečny, nieba było błakitnaje, a kali jechali na mohiłki, na niebie źjaviłasia viasiołka. Ja pieršy raz bačyła na niebie viasiołku zimoj.

* * *

Zrazumieć, čamu mienavita tabie dadzieny hety dośvied — niaprosta.

Prajšło dva hady bieź Janki, ja patrošku zaŭvažaju dziela čaho ŭsio tak, ale zastajecca šmat rečaŭ, jakija ja nie zrazumieju chiba što nikoli i nie zabudu nikoli. Mnohija z uspaminaŭ pryčyniajuć mnie bol. Ale ciapier, kali pišu, uzhadvaju, starajusia adčuć usio znoŭ — ja ŭśmichajusia.

Heta historyja musiła być ciomnaj, ale Hospad usio ŭmieje pieramianić na śviatło. Janka staŭsia našaj nadziejaj, jon sam byŭ tym cudam, jakoha my tak prasili.

Ciapier ja ŭžo viedaju, što ŭ žyćci moža być pa-roznamu,

ale ja viedaju taksama, Chto zaŭsiody budzie pobač. «Niachaj nie sumniavajecca serca vašaje; vierujcie ŭ Boha i ŭ Mianie vierujcie» (Jana 14:1).

P.S. U Janki byŭ sindrom Patau, adzin vypadak na 7000—14000. I ja dzialusia hetaj historyjaj tolki dla taho, kab tyja, chto zaraz patrabuje śviedčańnia, pačuli, što Hospad blizka.

* * *

Ad Redakcyi. Prośba da ŭsich być strymanymi ŭ kamientach.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
1
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?